Pierwsza ciąża bardzo mnie zmieniła. Nie mam na myśli tylko tego, że urósł mi brzuch, biust, spuchły stopy i poprawiły się włosy. Tego się raczej spodziewałam. Zaskoczył mnie za to inny sposób patrzenia na świat. Zaraz po zajściu w ciążę zaczęłam zauważać, że ciągle otaczają mnie ciężarne i kobiety z wózkami. Jakby radar, który kiedyś w tłumie namierzał przystojnego faceta, teraz poszukiwał dzieci.
Bardziej niż wcześniej zwracałam też uwagę na to, w co dzieci są ubrane. I niby wiedziałam, że dziewczynki na różowo, a chłopcy na niebiesko, ale nie, że aż do tego stopnia. Wybór ubranek dla chłopców jest, jeśli chodzi o kolor, znacznie bogatszy. W zasadzie wyklucza on tylko różowy. Dziewczynki często ubrane są od stóp do głów na różowo.
Nie mam nic przeciwko różowemu i zdarza mi się nosić takie koszulki, ale estetyka na świnkę Piggy nie jest dla mnie. Nie chciałam też z Maliny zrobić różowej księżniczki. Wyprawkę skompletowałam wielokolorową i z pewnością róż w niej nie przeważał. Chociaż już pierwsze prezenty, jakie Malina otrzymała trochę zmieniły tę sytuację.
Myślałam wtedy, że jeśli będę kupować jej ubrania w innych kolorach, to ona będzie chciała te kolory nosić. Okazało się jednak, że róż zwyciężył.
Teraz zauważam dookoła 3-letnie dziewczynki. Większość z nich nosi różowe ubrania. Przede wszystkim zauważam jednak Malinę. Ma na sobie te różowe sukieneczki, które tak lubi. Ma rozpuszczone włosy, bo tak lubi. Ma dobraną do pogody kurtkę i buty, bo ja tak lubię. Myślę, że czuje się dobrze w grupie podobnie ubranych koleżanek. Nie odstaje od nich, to daje jej w pewnym stopniu poczucie przynależności. A to na ten moment jest dla mnie ważniejsze. Mimo, że te stroje nie zawsze mi się podobają, czasem wolałabym, żeby zamiast różu wybrała przynajmniej fiolet, jednak nie mam zamiaru kruszyć o to kopii, bo ważniejsze jest dla mnie to, żeby dobrze czuła się wśród rówieśniczek. Jeszcze pewnie zdąży łamać normy społeczne. Poza tym dzieciom stawia się na co dzień tak wiele wymagań i tak wielu rzeczy muszą się uczyć, że nie chcę wymagać od niespełna trzylatki, aby miała dobry gust, wybierała spoza mainstreemu albo żeby nie była różową księżniczką. No ludzie, kiedy jak nie teraz?! Nie jest to też moim zdaniem zupełny konformizm i pójście za tłumem. Wiem, że z czasem jej gust będzie się zmieniał. Wiem to, bo pamiętam, że i ja kiedyś chodziłam w glanach i czarnym płaszczu za kolana. Na szczęście nie trwało to długo, a dowody zostały zniszczone. Chcę jednak, żeby to w czym jest jej dobrze umiała kiedyś określić sama, bo nie widzę różnicy między stylem ubierania się narzuconym przez grupę, czy modę a tym narzuconym przez matkę.
Jeśli z czasem w jej szafie tych różowych sukieneczek będzie mniej to dobrze. Jeśli nie, to też dobrze. Byleby tylko potrafiła zarówno tych małych wyborów, jak i tych dużych dokonywać sama. Żeby wybierała to, co podoba się jej, a nie innym
.
O Boziu ! Jaka ta Malinka jest śliczna. Słodziak kochany ❤
PolubieniePolubienie