Kwadrat · Refleksye

Łzy matki, dzieci i zombiaki

Nikt mi nie powie, że w długi, jesienny wieczór młoda (jeszcze) matka może robić coś fajniejszego, niż oglądanie seriali. I tak nie uwierzę! O żadnych tam eskapadach w miasto nie mam co myśleć- wiadomo. A zresztą i tak jest zimno, ciemno i mokro, i nikomu się nie chce nosa spod koca wystawiać. Chłopa swojego osobistego, to można po serialu pooglądać. I z żadną książką mi nie będzie tak dobrze, jak z Matką Smoków. No, to chyba już rozwiałam wszelkie wątpliwości.

I o ile ja lubię w serialach oglądać te smoki, wikingów, czy nawet zombiaki (chociaż niekoniecznie w tym samym czasie), to mam problem z oglądaniem dzieci. Nie tylko dlatego, że się w dzień napatrzę na swoje i już mi bokiem wychodzi. Prawda jest taka, że ja się po prostu boję, bo dobrze wiem, że jak na ekranie pojawi się dzieciak, to albo będzie:

  1. zombiakiem/ mordercą/ wcieleniem zła
  2. zjedzony przez zombiaka/ niekochany/ głodny
  3. będą walić ściemę, budować napięcie kosztem moich nerwów, a na koniec dzieciakowi nic się nie stanie, a ja będę mieć stan przedzawałowy.

Zasadniczo od kiedy mam potomstwo, mroczne sceny dotyczące dzieci oglądam zapobiegawczo zza palców. I w ogóle przez dzieci na ekranie często chce mi się ryczeć.

Zaczęło się to już w pierwszej ciąży. Jak dziś pamiętam idiotyczne uniesienie, kiedy podczas reklamy pieluch zachciało mi się płakać ze wzruszenia. Dlaczego- nie wiem. Za cholerę nie ma nic wzruszającego w zmywaniu kupy. Ale dopadła mnie wtedy taka emocjonalna galareta: ni to radość, ni smutek, chcesz się uśmiechnąć, ale zanim się zorientujesz już masz łzy w oczach. Dzisiaj na reklamach nie ryczę, chociaż nadal wzruszam się o wiele za łatwo. Za to sceny, w których cierpi dziecko przeżywam bardzo. I chociaż doskonale rozumiem, że twórcy seriali celowo w taki sposób pokazują dziecięcych bohaterów, żeby utrzymać widza w jak najwyższym napięciu (silne emocje gwarantem sukcesu) to, cholera, nadal oglądam i cierpię. A w każdym takim dziecku widzę po trochu własne i najchętniej to bym tam wkroczyła, zombiaki rozgoniła, a dzieciakowi zrobiła kanapkę. A tak na poważnie, to nie raz po jakimś tego typu dramacie jeszcze kilka dni odczuwam taki dziwny smutek i jednocześnie ulgę-uff to fikcja. Ale gdzieś tam z tyłu głowy majaczy się obrazek skrzywdzonego dziecka z serialu. Zaraz mam ciarki na plecach i lecę zobaczyć, czy tam moje potomstwo bezpieczne. (Zombiaków nie odnotowano!) A już nawet nie będę wspominać, że później zaczyna się karuzela myśli: ile to dzieci na świecie nie ma rodziców, nie ma co jeść, marznie. Nie! Nie będę o tym myśleć! Naiwnie zrezygnowałam nawet z oglądania wiadomości, żeby do siebie nie dopuszczać niefiltrowanych informacji. Udaję, że nie wiem. Wybaczcie, to nie na moje nerwy. Oczywiście trzeba tę wrażliwość na drugiego człowieka mieć. Nie odwracać głowy, kiedy ktoś cierpi. (Na żywo, bo w serialu to można.) No ale bez przesady! Żeby to nie móc w spokoju serialu obejrzeć?! No trudno, będę się musiała przemęczyć, bo co z tym czasem zrobić? Wieczory coraz dłuższe i coraz chłodniejsze, czyli idealna pora, żeby zaszyć się pod kocykiem z kubkiem piwa herbaty i obejrzeć odcinek. W końcu wiecie, winter is coming.

ps. O! Wiem co jeszcze można robić: grać w planszówki! 😉

DSCF5732new1.JPG

DSCF5742new1.JPG

DSCF5740new.JPG

DSCF5768new2.JPG

DSCF5783new.JPG

DSCF5761new.JPG

DSCF5736new.JPG

DSCF5773new.JPG

DSCF5776new.JPG

DSCF5778new.JPG

DSCF5756new1.JPG

DSCF5758new.JPG

DSCF5771new.JPG

DSCF5781new.JPG

 

4 myśli w temacie “Łzy matki, dzieci i zombiaki

  1. Fajny klimat;)Tez oglądałam tę serie, ale w pewnym momencie wysiadłam, bo za dużo przemocy było i teraz mąż ogląda a ja się go o wszystko wypytuje;) Tez tak mam,że wzruszają mnie dzieci, jak sie jest mamą, to już chyba tak jest. I tez ryczałam na reklamach pampersów…

    Polubienie

  2. A ja polecam planszówki bardzo, ale też gry w karty, ponieważ rozwijają spryt i pobudzają mózg do pracy, dobre nie tylko dla dzieci. Choć nasze dzieci są już dorosłe to nadal uwielbiamy wspólne gry, kiedy były małe inne gry były na tapecie, w inne gramy teraz a mamy kilka naprawdę rewelacyjnych. Muszę podpowiedzieć córce, aby zrobiła posta na temat naszych ulubionych gier. Iwona J.

    Polubienie

Dodaj komentarz