Refleksye

A gdybym nie miała dzieci…

Zwykle takie myśli nachodzą mnie w niedzielę rano. Leon zaczyna dzień o 5. Malina o 7. My z Czarkiem chcielibyśmy o 12. Wtedy do głowy wpada nieproszona myśl: co ja bym dzisiaj robiła, gdybym nie miała dzieci?

Pierwsza myśl: cały dzień spędzę w łóżku! Pospałabym do 12. Jasna sprawa! Druga myśl: szkoda czasu! Pewnie, że szkoda. Jest tyle rzeczy za którymi tęsknię. Ludzi, których nie widziałam zbyt dawno. Dzisiaj to wszystko nadrobię!

Zaczynam dziarsko! Długa kąpiel, bez wycia pod drzwiami i strachu, że ktoś sobie w tym czasie głowę rozbije. Aż mi się od gorącej wody skóra na opuszkach palców pomarszczy. Ogolę sobie to i tamto. Tu sobie wypilinguję, tam wymasuję. Balsamy, kremiki, sriki. Trochę oddalę wizję starości. Później mejkap i włosy, bo zwykle czekam aż same wyschną. Kieckę założę, bo w końcu nie będę musiała się do nikogo schylać i kucać, więc podwozia mi nie będzie w niej widać. Jednak jestem jeszcze niezła sztuka, pomyślę i złapię się za głowę, że już zleciały dwie godziny.

Najbardziej chciałabym gdzieś pojechać! Zbyt dużo czasu nie mam, tylko jeden dzień, więc o Argentynie mogę zapomnieć. Ale pociągiem pojadę do Olsztyna. Słabo? Nie! Jak ja kocham jeździć pociągiem! Kojarzy mi się to ze studiami, z wolnością, z anonimowością! Dlaczego teraz nie jeżdżę? Bo jakoś zawsze wygrywa samochód. Tyle klamotów trzeba mieć ze sobą, gdy się gdzieś jedzie z dwójką dzieci. Zawsze jedziemy spakowani jak cygański tabor! (tak, to nie jedyna moja cygańska cecha ) Pojadę, zjem bez wyrzutów sumienia obiad w przydworcowej „restauracji”, takiej tej ze złotymi łukami w nazwie. Nikomu nie będę tłumaczyć, że tego nie wolno, nie zdrowo, nie dla dzieci i nikomu nie dam tylko troszeczkę, żeby już mi nie jęczał. Zjem, beknę i wyjdę!

Później spotkam się z tobą, z tobą i z tobą. Pójdziemy na zakupy, na spacer, na lody i piwo! Nie pijesz piwa, bo jesteś w ciąży? Faaajnie! Dzieci są faaajne! Ja wypiję. Jedno. Dwa. Albo i pięć, jeśli po drugim nie trzeba mnie będzie zbierać z podłogi. W końcu bardzo już wyszłam z wprawy i nie, wcale się nie wstydzę śpiewać ta kaczuszka dzióbek ma kwa kwa kwa! Jestem pijana,a to jest Maliny ulubiona piosenka i aktualnie jej słucham najczęściej! Pośpiewam, potańczę, porozmawiam o kulturze i sztuce, jakbym wiedziała co jest na topie. A książkę Żulczyka zaczynam już trzeci raz, bo chociaż zapowiada się super, to przygnieciona jej ciężarem zaraz zasypiam. Wyściskamy się na koniec, obiecamy sobie, że musimy to powtórzyć, no i oczywiście teraz to już częściej! I pójdę do domu. W pociągu poczytam tego nowego Żulczyka. Pogapię się na ludzi. Przetrzeźwieję. Wrócę. Położę się do łóżka obok mojego męża, za którym już zdążyłam się stęsknić. Poprzytulamy się, pogadamy. Pewnie opowie mi jak spędził swój bezdzietny dzień. I ja mu też opowiem, że świetnie się bawiłam, że super tak się spotkać, że pięć bluzek kupiłam i lodem się uwaliłam jak zawsze, i piwo piłam i teraz to jestem już zmęczona, ale jeszcze mogłabym z nim coś tam coś tam. On powie, że owszem on też, ale przecież gumek nie mamy no i ja wtedy jak przed laty powiem: to dawaj stary, robimy dzieciaka!

Bo czy ja bym coś zmieniła? No nie!

 

DSCF4008new.JPG

Zdjęcie zrobiła Malina 🙂

17 myśli w temacie “A gdybym nie miała dzieci…

  1. Ja wiem, że gdybym nie miała dzieci, znacznie więcej bym podróżowała. Teraz po prostu mam przerwę – dzieci podrosną, zaczną się interesować zabytkami i będzie można znowu zwiedzać świat 😉

    Polubienie

  2. Malina 🙂 Jakie ładne imię 🙂 To wszystko o czym piszesz możesz też robić będąc mamą 🙂 gwarantuję! Da sie 🙂 Trzymam kciuki

    Polubienie

Dodaj komentarz